Wciąż nie mogę dojść do siebie. Nie mogę dojść do siebie po przeczytaniu artykułu z najnowszego Forbesa o udręczonym losie maklerów, analityków
i zarządzających aktywami pt. „Rynki. Cała prawda o pracy marzeń”.
Cenię osoby, które się w nim wypowiadają (a z niektórymi z nich znam się bardzo dobrze osobiście), szanuję również warsztat autorki tekstu, pani Natalii Chudzyńskiej - Stępień. Niestety-wymowa tego artykułu to pełen bólu istnienia zew rozpaczy ludzi z rynku kapitałowego, dla których praca oznacza wypalenie i samotność.
Jestem po biol-chemie. Chciałem być lekarzem. Mama jednak powiedziała: „synu nie stać nas na to”; i jeszcze: „lekarze nędznie zarabiają”. Jak widać - to było dość dawno. Poszedłem na Akademię Ekonomiczną w Krakowie. Studia były średnio wymagające, ale dzięki temu mogłem zacząć pracować już na trzecim roku. Nie żałuję dokonanego wyboru. Rynki finansowe, będące zderzeniem emocji milionów uczestników, uważam za jedną z bardziej fascynujących rzeczy, jakie stworzył człowiek.
W kwestii samotności zarządzającego mam do powiedzenia tyle, że najwięcej nauczyłem się od ludzi: W AIG był to nieoceniony Andrzej Kosiński (podejście do inwestowania w spółki). W DWS TFI (obecnie Investors TFI) Jarek Niedzielewski i Zbyszek Wójtowicz (opanowanie emocji). W Opoce Maciek Żukowski (rozumienie rynków). Pracuję w zespole, gdzie staramy się cały czas uczyć.
Polska giełda będzie miała istotne znaczenie, gdy będzie na niej reprezentowana coraz większa liczba czołowych prywatnych firm.
W ostatnich latach mamy do czynienia z procesem odwrotnym. Krajowa branża zarządzania aktywami będzie mogła się rozwijać, gdy będziemy mieć napływ najlepszych ludzi. To nie jest raj dla pracodawców mogących przebierać w talentach, jak sugeruje tekst. Rzadko chodzę na spotkania branżowe. Ale gdy już na nich jestem, widzę wciąż te same twarze. Alternatyw jest teraz mnóstwo i niestety „założyciel start-upu” czy „AI Project Manager” brzmi lepiej na mieście niż „zarządzający w TFI”.
A że praca jest ciężka? Dlaczego miałaby być łatwa? I czy byłaby wtedy satysfakcjonująca? Poza tym powszechnie znane są przykłady analityków domów maklerskich przez całą karierę zawodową analizujących po kilka tych samych spółek albo zarządzających siedzących cały czas na benchmarku. Więc z tą intensywnością pracy też bywa różnie. Często najbardziej intensywna jest tam, gdzie jest najbardziej ciekawa.
Nie oznacza ona również z automatu utraty równowagi życiowej. Jest wręcz odwrotnie. Jeżeli tę równowagę masz – możesz w długim terminie być lepszym zarządzającym. To zresztą jedna z prawdziwych perełek tego artykułu. Opis zarządzającego aktywami na rynkach zagranicznych pracującego i w nocy, i w dzień. Jakoś nie zauważyłem.
Tak – to jest trudna i fascynująca robota. Kto jeszcze nie widział poprzedniego postu – poszukuję analityka i zarządzającego. Entuzjastów rynku kapitałowego, nie tych udręczonych.
Zdjęcie żenujące, ale jest to radosna pamiątka z momentu zmiany pracy w 2007 roku..